Polak a sprawa katalońska, czyli o pochodzeniu znajomo brzmiącego przezwiska Katalończyków
Nie od dziś wiadomo, że Katalończycy nazywani są w Hiszpanii Polakami. Potocznie, nieco pejoratywnie, z przymrużeniem oka, ironicznie – po prostu zyskali sobie właśnie takie przezwisko. Problem w tym, że niemal nikt nie wie na pewno, skąd się ono wzięło i kiedy na dobre do Katalończyków przylgnęło. Oni sami przedstawiają różne wersje pochodzenia tego wdzięcznego dla nas przydomku, jedne powtarzają się częściej, inne rzadziej, dotychczas jednak nie został zebrany wystarczający materiał dowodowy, by potwierdzić którąkolwiek z nich. Aż do dzisiaj…
Na początek warto nadmienić, że niżej podpisanemu w rozwikłaniu zagadki polskich Katalończyków zupełnie nieświadomie postanowił pomóc swego czasu sam Bogdan Wenta. Oto co powiedział selekcjoner naszych piłkarzy ręcznych przy okazji meczu z Hiszpanią: Katalończyków nazywają w Hiszpanii polacos. Wzięło to stąd, że są – oględnie mówiąc – oszczędni. U nas mówi się tak na krakusów, tak mówimy o Szkotach, a oni oszczędnych Katalończyków nazywają polacos.
Były zawodnik Barcy w swoich słowach odniósł się do obiegowej opinii o mieszkańcach Barcelony i okolic – w oczach Hiszpanów są oni po prostu wielkimi sknerami, choć sami określają się raczej jako pracowitych i oszczędnych. Cóż, jedno nie wyklucza drugiego. Ale skąd Ci Polacy, skoro w Europie sławą największych skąpców cieszą się Szkoci? Wszystko wskazuje na to, że to wytłumaczenie podają ci, którzy…nie bardzo wiedzą jak inaczej wytłumaczyć pochodzenie tego przezwiska. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej krytyki pod adresem naszego trenera, bo robią to nawet niektórzy Katalończycy, a dzieje się to na zasadzie prostego mechanizmu: nie wiem dokładnie, skąd wzięła się nasza ksywa, ale mamy opinię skąpych, więc pewnie właśnie stąd. To jednak za mało, by rozwiązać palący nas problem, należy więc szukać dalej.
Najbardziej fantastycznym, a zarazem bardzo ciekawym, wyjaśnieniem „polskości” Katalończyków jest wskazanie na fakt, że dla obydwu narodów obiektem kultu jest Czarna Madonna. Mowa oczywiście o podobieństwie Matki Boskiej Częstochowskiej i jej odpowiedniczki z Montserrat. Pomijając fakt, że Czarna Madonna spotykana jest także w innych częściach Europy, interpretacja ta jest tak daleko posunięta, że aż nie sposób ją potwierdzić. Trudno bowiem uwierzyć, że podobieństwo na obszarze kultu maryjnego mogłoby odcisnąć aż tak wyraźne piętno w procesie ustalania się przezwiska rodaków Josepa Guardioli.
Niektórzy Katalończycy pochodzenie swojego przydomku starają się tłumaczyć na zasadzie podobnej do tej opisanej w przypadku ich „oszczędności”, choć bardziej ogólnie i twórczo. Mówią bowiem, że być może nazywa się ich Polakami w związku z licznymi podobieństwami w mentalności i historii obydwu nacji. Poza wspomnianą pracowitością mówią zatem o większej niż w przypadku mieszkańców innych części Hiszpanii introwersji i nieufności, twardym charakterze, a także o paralelizmach dotyczących ucisku i walki o niepodległość. Ciepło, ale to wciąż nie to.
Do kwestii walki o niepodległość odniósł się w początkach Drugiej Republiki Hiszpańskiej, czyli na początku lat 30-tych ubiegłego wieku, pewien kataloński dziennikarz, który napisał wtedy, że Katalonia jest dla Hiszpanii tym, czym Polska dla Rosji. Zdarzenie to wymienia się jako jeden z możliwych motywów nadania Katalończykom ich przezwiska. Jako pojedynczy powód byłoby to jednak zdecydowanie za mało, by słowo polacos mogło przeniknąć do życia codziennego, fakt ten można jednak włączyć do innej teorii, o której poniżej.
Druga Republika była w dziejach Katalonii okresem nader burzliwym. Podczas wojny domowej do walki przeciwko oddziałom generała Franco stanęli nie tylko wszelkiej maści antyfaszyści katalońscy i hiszpańscy, ale także tysiące ochotników z około 50 państw całego świata. Stworzyli oni Brigadas Internacionales. W oddziałach tych nie mogło oczywiście zabraknąć walecznych Polaków, którzy nieco przez przypadek stali się twórcami jednej z pierwszych brygad, znanej później jako „Dąbrowszczacy” (jej pełna nazwa to Brygada im. Jarosława Dąbrowskiego). Ów przypadek polegał na tym, że pierwsi z polskich ochotników wywodzili się z grupy naszych rodaków przybyłych do Barcelony na Olimpiadę Ludową, która miała być przeciwwagą dla organizowanych w tym samym czasie w nazistowskich Niemczech Igrzysk Olimpijskich. Do planowanej inauguracji jednak nie doszło, gdyż dwa dni wcześniej wybuchła w Hiszpanii wojna domowa. Wtedy właśnie wielu sportowców postanowiło zasilić szeregi Brygad Międzynarodowych. Przezwisko Katalończyków miało wziąć się właśnie stąd, że Polacy stanowili w Brygadach całkiem pokaźną siłę.
Inna wersja mówi o tym, że pewnego razu w czasie walk faszyści pomylili Polaków z Katalończykami. Kłam tej teorii zadaje jednak fakt, że poza sympatykami Republiki z naszego kraju u boku Katalończyków walczyło wiele innych nacji, z których to np. Francuzów, Niemców, Brytyjczyków czy Włochów było znacznie więcej niż ochotników znad Wisły.
Dochodzimy wreszcie do rozwiązania zagadki, czyli do teorii, która wydaje się być najpewniejszą ze wszystkich wymienionych (choć napisać można by jeszcze o kilku, ale ich oddalenie od rzeczywistości jest tak duże, że szkoda na to miejsca i czasu szanownych czytelników). Wytłumaczenie to również wiąże się z wojskiem, ale jest znacznie prostsze od zawiłej historii „Dąbrowszczaków”. Otóż wiele źródeł pisanych, a także większość z pytanych w sondzie uliczno-barowej pań i panów mówi o tym, że przezwisko polacos wzięło się stąd, iż w czasie służby wojskowej odbywanej przez Katalończyków w innych częściach Hiszpanii ich miejscowi koledzy stwierdzili pewnego razu, że „ci z Barcelony i okolic to w jakimś takim dziwnym, niezrozumiałym języku mówią, jak jacyś Polacy”. I tak już zostało. Nikt nie wie, kiedy dokładnie narodził się ten przydomek, ale miało to miejsce prawdopodobnie już w drugiej połowie XX wieku. Siłą „teorii wojskowej” jest także to, że nie wyklucza ona historii z czasów wojny domowej czy wpływu słów wspomnianego katalońskiego dziennikarza. Wydaje się jednak, że te dwie kwestie mogły jedynie tchnąć pewnego ducha „polskości” do hiszpańskiej armii, a ostatecznym powodem nadania takiego, a nie innego, przezwiska był właśnie ten dziwny język kataloński. A że w subkulturze wojskowej wszelkie mniej lub bardzie niedorzeczne przydomki przyjmują się bardzo łatwo, to i ta szybko przeniknęła poza koszary i zadomowiła się na stałe w życiu codziennym.
Na zakończenie mocny dowód – przyśpiewka poborowych odbywających na początku lat 70- tych służbę na Majorce, której język to, jak wiadomo, dialekt katalońskiego. A śpiewali sobie:
Que es aquello que reluce,
Alla por los altos mares?
Es un barco de reclutas que viene a las Baleares.
Adios Palma de Mallorca,
Adios calle sindicato,
Adios barrio de las putas,
Adios cochinos polacos.
Michał Jasiński
[box style=”info”]Podobny artykuł w języku hiszpańskim: http://polskaviva.com/2012/07/14/por-que-se-llama-polacos-a-los-catalanes/[/box]